System FM - 3 zjazd Nowe doświadczenia i obserwacje

Chciałabym Wam na przykładzie pokazać, jak dużo ''umyka'' osobie z niedosłuchem. Bo mając implant, czy aparat słuchowy niestety nadal nie słyszymy tak, jak osoby słyszące. 
Chciałabym Wam pokazać moją notatkę z jednego z wykładów, i notatkę osoby słyszącej. 

Ostatnio miałam system FM ( to już drugi raz) i chciałabym się z Wami podzielić moimi nowymi spostrzeżeniami.
Słyszałam tylko wykładowców, a na jednym wykładzie, dużo mówiły moje koleżanki z roku. Ale ja nie upominałam się, by podawały sobie mikrofon, bo się wstydziłam i nie chciałam robić zamieszania. Gdy wróciłam do domu, czułam się z tym źle, tak jakbym robiła coś wbrew sobie, a właściwie nie robiła tyle ile mogę, by uczestniczyć w wykładzie w 100%. Myślałam, myślałam i postanowiłam coś zrobić, jak jeszcze sprawa była świeża. 
W niedziele wieczorem, coś mnie tknęło i napisałam na forum grupy:
Oto mój list:
Głupio mi to pisać.
Mam do Was taką prośbę. Czy mogłybyście w komentarzu napisać, co mówiłyście o książkach na zajęciach szczególnie u Pani W? Szczególnie o książce ''Oro'', bo książka mi się bardzo podobała, ale jakoś nie mogłam wyłapać, co zostało powiedziane, a co nie?  Jakoś nie byłam w stanie ''wszystkiego'' zrozumieć, a właściwie rozumiałam może z 10%, czyli nie tak, by np. opowiedzieć o tym komuś. To były jakby wyrywki i kompletnie nie mogłam złapać kontekstu. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie?
Efekt taki, że jakoś nie potrafię tego wszystkiego odtworzyć. A Wy byłyście bardzo aktywne. I czuję taki lekki niedosyt.
Swoją drogą niesamowite, co robi z moimi uszami ten system FM. Jak dużo wyniosłam z wykładu ( słyszałam wszystko, co mówią wykładowcy, na dodatek notowałam), natomiast już z waszymi wypowiedziami miałam problem.

Tym razem słyszałam, czytane fragmenty ( w samym implancie nie jestem w stanie ich rozumieć, tak było tydzień temu). Pamiętam jak był czytany fragment 10 km rowerem, bodajże, dziewczyny się śmiały, a ja nie wiedziałam z czego....
Chciałam zauważyć, że wykładowca mikrofon kładła na stole  i na początku myślałam, że nic nie usłyszę ( a wiecie, że jakby tak było, pewnie wstydziłabym się jej powiedzieć – tak my z niedosłuchem mamy). I pewnie bym tak siedziała… Ale dziwne to było, że jednak słyszałam nawet jak leżał na stole.Tylko że na tym wykładzie głównie to Wy mówiłyście, w zasadzie słyszałam głównie:  aha aha (w sumie bez sensu). i pytania wykładowcy, na które właśnie nie mogłam wyłapać odpowiedzi. Także wyszłam stamtąd bez odpowiedzi...
 A jak zawsze wstydziłam się powiedzieć, by ten mikrofon mógł ‘’wędrować’’, bardzo słabo Was słyszałam Stąd moja prośba. Bardzo ciekawiła mnie opinia, o tej książce Oro. Ale o innych książkach też. I z czego się śmiałyście, jeśli pamiętacie?
Z góry dzięki.
Potem jeszcze dopisałam:
Może też przeczytają to osoby, których nie dotarły na zajęcia. ( było ich sporo)
Myślałam by przepisać notatki a wy mogłybyście je porównać i np. podpisywać to co nie udało mi się zanotować…
Mogłybyście zobaczyć, co usłyszałam, a co jeszcze powinnam usłyszeć…
Taki roboczy pomysł.

Potem dodałam swoją skromną notatkę:
Oto i ona:)
MOJA NOTATKA
PROZA INICJACYJNA
Jeżycjada – Dorośli rozmawiają z dziećmi
Antytyp Borejko
Masło Przygodowe Barbara Stenka
''Oro''

Autor:
Nastolatkowie
Dzieci z niepełnosprawnościami, dużo dziwactw
Jak w literacki sposób uzasadnić obecność tych dysfunkcji
W ośrodku, dyrektorka uprzedzała przyszłych rodziców, że Lena jest trudnym dzieckiem, ale rodzice byli zdecydowani. ‘’ My wiemy, na co się piszemy, chcemy się z tym zmierzyć.  Rodzice rozmawiają ze swoimi dziećmi
Inny pisarz z tej książki zrobiłby katalog,·Dlaczego Oro siedzi w szafie?
Motyw istotny w literaturze dziecięcej od ‘’ Dziadka do orzechów’’
Czemu służy motyw słyszenia i rozumienia mowy przedmiotów?
Stan psychiczny tej osoby, modeluje świat zewnętrzny
Rozstanie z Orem – Lena musiała wrócić do rzeczywistości, ma nową przyjaciółkę, ale cały czas za nim tęskniła
Nie mamy jednoznacznych odpowiedzi
Moment, Gdy Oro dotknął rąk przyjaciółki Leny, poczuła ciepło
Przemiana Leny ( wrócimy ostatnie zajęcia?)

Motyw rodziny
Pomyśl tylko życzenie
Dotyk Motyla Ewa Przybylska 1994
Upada autorytet ojca
Stereotypy
Kryzys macierzyństwa
Matka nie ma czasu dla dzieci, zapracowana, lodowate serce np.
Dane wrażliwe – Ewa Nowak
Magda Doc. – Marta Fox
Polowanie na niebieskie migdały Agnieszka Kacprzyk
Ojciec alkoholik, ale nie bije żony, spokojny. Problem istnieje, ale na zewnątrz go nie widać. A matka ciężko pracuje
… Nie przeszkadzaj

Wypowiedź babci: mężczyzna czasem może się napić.

NOTATKA SŁYSZĄCEJ KOLEŻANKI  ( O JEDNEJ KSIĄŻCE!)

ORO - Jednym z zarzutów, jaki stawiano autorkom książki „Oro”, było zdaniem osób krytykujących zbytnie nagromadzenie w powieści „dziwnych” bohaterów- dzieci z niepełnosprawnościami, z różnymi dysfunkcjami. Jak w literacki sposób uzasadnić obecność tych dysfunkcji? Zdaniem Tatiany jest to całkiem prawdopodobne i uzasadnione. W domu dziecka, dyrektorka uprzedzała przyszłych rodziców, że Lena jest trudnym dzieckiem, ale rodzice byli zdecydowani. My wiemy, na co się piszemy, chcemy się z tym zmierzyć – (wypowiedź Tatiany). Wanda i Roman prowadzą rodzinę zastępczą, są do tego przygotowani i z pełną świadomością podejmują się wychowania i opieki nad piątką, a potem szóstką dzieci. Przed Leną adoptowali Cienką – siedemnastolatkę walczącą z otyłością, Iskrę – rudowłosą dziewczynkę z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej (ADHD), Memorego – chłopca z zespołem sawanta (lub z zespołem Aspergera) obdarzonego niezwykłą pamięcią i zdolnością do nauki, Oka – chłopca, ciągle przekręcającego wyrazy i Arnolda – chorego na bulimię maniaka zdrowego żywienia. Każde w dzieci ma za sobą jakąś traumę, za każdym wloką się koszmary dzieciństwa, każde z nich ma swoje fobie i dziwactwa. Lena dowiaduje się o ich bolesnych doświadczeniach późno. Inny pisarz z tej książki zrobiłby katalog dysfunkcji, poradnik, w jaki sposób postępować z dziećmi cierpiącymi na nadwagę, bulimię, zespół sawanta/lub Aspergera (wykazują pewne podobieństwa), ADHD. - Dlaczego Oro siedzi w szafie? Motyw istotny w literaturze dziecięcej od „Dziadka do orzechów” poprzez „Lwa, Czarownicę i starą szafę” do „Oro”. Szafa to mebel, w którym często dzieci się chowają, otaczający jak łono matki, dający poczucie bezpieczeństwa. Szafa to miejsce pełne magii, fantazji, tajemnic, stanowi granicę miedzy światem realnym a fantastycznym… - Czemu służy motyw słyszenia i rozumienia mowy przedmiotów? Przedmioty są jej najwierniejszymi przyjaciółmi, słyszy ich głosy u z nimi rozmawia. Zdaniem Tatiany ta umiejętność wzbogaca postać Leny, która początkowo stara się niczym nie wyróżniać, jest trochę nijaka. Oddaje ona stan psychiczny bohaterki, jest umiejętnością niezwykłą, moim zdaniem świadczy o jej dużej wrażliwości, nietuzinkowości. Z drugiej zaś strony, (jak zanotowałaś) modeluje świat zewnętrzny, wpływa na przebieg akcji, zachowania innych postaci. Padło zdanie, że stan wewnętrzny Leny kreuje krajobraz zewnętrzny (ekspresjonizm). - Kim jest Oro? Nie do końca wiadomo. Nie mamy jednoznacznych odpowiedzi To po trosze alter ego Leny, wewnętrzny przyjaciel, marzenie o bratniej duszy, która kiedyś się zmaterializuje... Kasia (siedząca niedaleko Ciebie) nawiązała do „Ani z Zielonego Wzgórz” i wspomniała o wymyślonej przez Anię, kiedy czuła się bardzo samotna, dziewczynce Katie z szyby biblioteczki… Oro nie da się określić jednoznacznie, powiedzieć, że żyje tylko wyobraźni Leny, ponieważ istnieją dowody, czy materialne ślady jego działań. Pozwala Lenie poznać dalsze losy jej poprzednich matek, przyjaciółki Poli, uczestniczy w seansie spirytystycznym Cienkiej, przesuwa przedmioty, dotyka dłoni Igi, która czuje ciepło, pozostają po nim rozrzucone na pościeli czekoladowe groszki… - Przemiana Leny. Wiele przeszła w życiu, dom Wandy i Romana ma być jej kolejnym domem. Poprzednie próby adopcji nie powiodły się wracała do domu dziecka. Obawia się, że nie spodoba się nowym rodzicom i że wcześniej czy później wróci do domu dziecka. Wie także, że miłość nie istnieje, więc nie łudzi się, że ktoś ją pokocha, czy choćby polubi. Jest zagubiona, zbuntowana i zamknięta w sobie, bardzo zdystansowana wie, że nie warto się do nikogo przywiązywać, myśli "i tak mnie wkrótce oddadzą". W nowej rodzinie dziewczynka otrzymuje mnóstwo ciepła, życzliwości, ma poczucie bezpieczeństwa, stopniowo otwiera się na normalność, angażuje się, powoli zaczyna czuć się częścią rodziny. Dzięki Oro poznaje tajemnice rodzeństwa i szkolnych kolegów, co sprawia, że się zmienia. Zaczyna uświadamiać sobie, że jej wycofanie wynika z obawy przed byciem zranioną, odrzuconą i że nie tylko ona się boi, nie tylko ona ma złe doświadczenia i wspomnienia. Okazuje się, że dzieci z rodzin uważanych za normalne i szczęśliwe, mogą być samotne, smutne, źle traktowane przez biologicznych rodziców. Zmagają się z przemocą fizyczną, są bite, poniżane, stoją wobec problemu alkoholizmu jednego z rodziców, zbytnio koncentrują się na wyglądzie, swoim ciele…Lena wychodzi z cienia, zaczyna działać, zmienia się. Dzięki Oro poznaje dalsze losy swoich poprzednich matek zastępczych, może sobie wybaczyć, odpuścić przeszłość, zrozumieć, że niczemu nie była winna. - Rozstanie z Oro – Lena musiała wrócić do rzeczywistości, ma nową przyjaciółkę, ale cały czas za nim tęskniła. 


Pytania, wnioski???? 






Komentarze

Lena Sawa pisze…
Wniosek jest taki, żeby pisać co się da, a potem uzupełniać od słyszących i liczyć na ich życzliwość. Żadne aparaty ani implanty nie zastąpią fizjologicznego słyszenia.
Anonimowy pisze…
Jak dla mnie - wniosek oparty także na własnych doświadczeniach, nie warto się kamuflować i wstydzić, taki już jest nasz los, że często czegoś nie zrozumiemy, albo zrozumiemy inaczej. Także brawo Gosiu za posta na forum grupy.
Zostało mi 8 bloków i będę otwarcie prosić o skany notatek. Ale by mi nie zarzucano lenistwa, to za każdym razem jak wrócę ze szkoły od razu przepisuje i pokaże dziewczynom. A potem przepisze z tych skanów i utrwalę. One tak ładnie piszę. Kurcze, ja to chyba nigdy nie napisze książki. Ja mam takie braki... Teraz to widzę. Jak zwykle do wszystkiego dochodzę trochę za późno, ale lepiej późno niż wcale
Anonimowy pisze…
Mam 16 no prawie 17 lat i też mam niedosłuch na tyle duży,że na przerwach jak ludzie z klasy do mnie mówią to nic nie wiem... To jakiś koszmar,nosiłam aparaty byłam na różnych regulacjach,ale to nic nie dawało,bez aparatu słyszę dużo lepiej niż w aparacie,może dziwnie to zabrzmiało,ale naprawdę tak jest. Poza tym jestem zbyt słaba psychicznie,aby wśród zdrowych ludzi wyróżniać się poprzez noszenie aparatów. Wiem,żałosna jestem,że nie chcę nosić,ale nie mogę znieść ich kpiących spojrzeń i nie noszę . Zresztą w aparatach,każde zdanie brzmi jak dzwięk tłuczonego szkła,słychać każdy szmer,puknięcie,jest strasznie głośno a mnie hałas denerwuje. Więc aparaty=hałas+ nadal brak zrozumienia słów ech :/ Obecnie jestem w pierwszej technikum,mam tylko jedną przyjaciółkę,ale ona nie zda,bo się słabo uczy i tym sposobem kolejne 3 lata będę zupełnie sama :/ Marzę tylko,żeby skończyć tą szkołę i nic więcej już nie potrzebuję,marzę tylko o skończeniu tej koszmarnej szkoły vhoć jest mi bardzo ciężko bo na lekcjach jest pisanie ze słuchu a ja kiepsko słyszę i muszę przepisywać zeszyty,więc wiem jak się musisz czuć na wykładach,kiedy nie wiesz o czym mowa,a na studiach jest o tyle gorzej,że trzeba aktywnie uczestniczyć w wykładach :C
A z jakiego miasta jesteś? Jaki masz ubytek słuchu? Mój Fb
https://www.facebook.com/profile.php?id=100000991601358
Może powinnaś przejść się do pedagoga szkolnego? Powiedzieć o swoim niedosłuchu To był mój błąd, kiedy uczyłam się w Liceum, że nie poszłam. Załatw sobie odpowiednie papiery Orzeczenie o stopniu niepełnosprawności ( jak tylko skończysz 18 lat - możesz też wcześniej, https://www.facebook.com/PolskaFundacjaOsobSlaboslyszacych?fref=ts to jest strona POLSKIEJ FUNDACJI OSÓB Słabosłyszących. Z jakiego miasta jesteś? Nie możesz się poddać, musisz walczyć i zrobić wszystko by nie dopuścić do sytuacji, że siedzisz bezczynnie na lekcjach. Iść do wychowawcy, do pedagoga. Powiedzieć, co nauczyciel może zrobić, jak prowadzić lekcję byś mogła z niej korzystąć. Oprócz tego należałby Ci się dodatkowe godziny, lekcje. A koleżanka? Pomagajcie sobie nawzajem. Jest marzec, koleżanka musi zdać! Wspierajcie się i pomagajcie sobie. Jaką masz wadę słuchu?
magnolia pisze…
cz.1
@ Gosia: tak z ciekawości - na jakim kierunku jesteś? Niestety nie śledzę regularnie Twojego bloga, więc mogło mi to umknąć. Strzelam, że coś związanego z pedagogiką ;). Studia zaoczne są dość specyficzne - trudno tutaj (chyba) o jakieś bliższe relacje z innymi studiującymi, nie widuje się z nimi prawie codziennie, więc super, że macie forum, na którym możecie się podzielić informacjami i pomóc w razie potrzeby.

W ostatnim czasie czytałam więcej różnych opisów, relacji wspomnień osób słabosłyszących o tym, jak radzą sobie w różnych sytuacjach. Niektóre są bardzo bliskie moim doświadczeniom, ale niektóre mnie bardzo dziwią/smucą/wkurzają. Nie chciałabym, żeby to źle zabrzmiało, mam także trochę problemów (chociażby ze znalezieniem pracy), jednak w szkole czy na studiach miałam znacznie mniej problemów ze zrozumieniem nauczyciela/wykładowcy. Tzn. oczywiście miałam prawie zawsze dziury i luki w notatkach, zdarzała się osoba tak mówiąca albo na taki temat, że mało co mogłam wyłapać i wówczas zajęcia były dla mnie męką i nudą. Na szczęście - szczególnie w liceum i na studiach (dziennych) - prawie nigdy nie miałam problemów z pożyczeniem notatek. Generalnie miałam szczęście na studiach, szczególnie do jednej grupy, która była bardzo zgrana, solidarna, mieliśmy forum, wspólne konto mailowe - to wszystko znacznie ułatwiało mi (i nie tylko mi) studiowanie.
Ostatnio jakoś często pojawia się u mnie kwestia "comig out", ujawniania faktu, że jest się niedosłyszącym. Nie przypominam sobie sytuacji, że stanęłam przed grupą i powiedziałam: "noszę aparaty", zresztą one były prędzej czy później, mniej lub bardziej widoczne, więc to samo w sobie jest już pewną informacją, oczywiście bardzo niepełną, ale jednak. Inna sprawa, że ludzie różnie na to reagowali. Nigdy nie byłam "duszą towarzystwa" z wianuszkiem psiapsiółek, raczej trzymałam się na uboczu, co bywało pretekstem do różnych głupot ze stron równieśników czy olewania mnie, na szczęście nie na jakąś dużą skalę. Zdarzało mi się oczywiście prosić o powtórzenie czy że musiałam powiedzieć, że nie usłyszałam. Po prostu te sytuacje, w których udawałam, że zrozumiałam, a odpowiadałam zupełnie nie na temat dość skutecznie mnie oduczyły właśnie udawania, że wszystko ok. Zawsze też lepiej sobie radziłam w rozmowach indywidualnych, w większej grupie nie nadążałam i w efekcie nie mówiłam dużo, co było dla mnie trudną sytuacją.

Natomiast miałam ten "atut", że uczyłam się dobrze/bardzo dobrze, po prostu lubiłam się uczyć, więc byłam raczej lubiana przez nauczycieli, którzy byli także bardziej chętni mi pomóc (powtórzyć bezpośrednio do mnie, zapisać polecenie, wyjaśnić itp.), ale także doceniana (chociaż i też wykorzystywana) przez klasę - w każdym razie nikt nie mógł wykorzystać stereotyp głuchy=głupi. Oczywiście miałam dużą pomoc ze strony rodziny, zwłaszcza starszego rodzeństwa i mamy oraz dodatkowe zajęcia rewalidacyjne plus zajęcia w poradni dla dzieci i młodzieży z wadą słuchu. Jednak od liceum starałam się być bardziej samodzielna, dużo czasu poświęcałam na naukę, tym bardziej, że byłam w jednym z najlepszych liceów w mieście, więc i wymagania były większe.
magnolia pisze…
cz.2
Nie wiem, nie chcę, żeby to wszystko, co napisałam wyżej, brzmiało jak pasmo sukcesów i dołowało innych. Chodzi mi o to, że dobrze jest znaleźć jakąś "niszę", w której czujemy się dobrze i możemy być równie dobrzy, jak nie lepsi niż inni i trzymać się tego - to potrafi dać niezłą dawkę pewności siebie. dla mnie czymś takim było czytanie (byłam strasznym molem książkowym) i nauka, zwłaszcza w przedmiotach humanistycznych (polski, historia, plastyka).

Wracając do studiów i ogólnie aktywności w grupie - miałam taką strategię (z czego zdałam sobie sprawę dopiero niedawno, ale może też dlatego, że opanowałam ją niemal do perfekcji dopiero na studiach ;)), że często zaczynałam dyskusję, a więc to ja niejako robiłam wprowadzenie, czy też odpowiadając jako pierwsza na pytanie prowadzącego niejako wskazywałam kierunek rozmowy. Oczywiście ona mogła iść potem w zupełnie inną stronę i tutaj zdarzało mi się tracić wątek, dużo zależało od sali, liczby grupy i jej składu. Ale przynajmniej pokazałam, że jestem przygotowana ;), a tak naprawdę nie znosiłam takiej sytuacji, że prowadzący zadaje dość proste pytanie, albo po prostu otwierające jakiś temat i zapada cisza i ona się przeciąga. Na pewno to znacie ;).

W komentarzu napisałaś, że będziesz prosiła o skany notatek, ale żeby nikt Ci nie zarzucał lenistwa, to pokażesz im swoje notatki (czyli pewnie podobne, jak pokazałaś w tekście wyżej). Myślę, że to, co już napisałaś na forum pokazując przy okazji swoje zapiski oraz tłumacząc na czym polega Twój problem, jest wystarczające i dobrze pokazuje Twoje trudności i powinno przygotować Twoje koleżanki (i kolegów?) i zachęcić do wspierania Cię, w przeciwnym razie będzie to źle o nich świadczyło :).

I serdecznie dziękuję za "reklamę" powieści "Oro" - jestem jej strasznie ciekawa i poszukam w bibliotece :).

@Anonimowy: Także mi się wydaje, że to bardzo niedobrze, gdy masz zupełnie niedopasowane (tak sądzę po Twoim opisie) aparaty, skoro bardziej męczą i szkodzą niż pomagają. Tak samo bardzo szkodzi (nie wiem czy nie bardziej) nazywanie siebie słabą, żałosną itp. Nie ma nic złego w tym, że chce się ukryć aparaty, bo wystawiają Cię na ostrzał równieśników i innych osób - choć to raczej źle świadczy o nich samych niż o Tobie. Też miewałam momenty, kiedy wydawało mi się, że wszyscy za plecami albo i nawet jawnie w mojej obecności obgadują mnie i bywałam zazdrosna, że inni nie mają takich problemów jak ja. Jednak na szczęście przeszło mi, a raczej byłam zbyt pochłonięta własnymi zainteresowaniami i innymi przyjemniejszymi rzeczami, by jeszcze przejmować się tym, co inni myślą o mnie. Czy to kwestia tzw. dorastania i zmądrzenia z wiekiem - być może, jednak nie chciałabym wyjść na wymądrzającą się "ciotkę dobra rada", ale naprawdę mnie martwią takie wypowiedzi pełne rezygnacji, bezsilności, nielubienia siebie i całego świata.

Jeśli faktycznie Tobie nie bardzo pomagają aparaty (i nie pomoże pomoc specjalisty - protetyka) może warto pomyśleć "o przejściu" na "off" oraz ewentualnie na język migowy? Uważam (to jest moja własna opinia), żeby (na tyle, na ile można) spróbować maksymalnie sobie dopasować aparaty, ew. pomyśleć o zabiegu wszczepienia implantów ślimakowych, ale nic na siłę (tzn. nie za wszelką cenę doążyć do tego, by słyszeć) i rozważyć alternatywne rozwiązanie, czyli włączenie się głębiej w kulturę Głuchych - może tam znajdziesz swoje miejsce, przyjaciół itp. Żeby nie było: życzę Ci jak najlepiej - zarówno wśród słyszących, jak i słabosłyszących czy g/Głuchych, po prostu możliwości jest więcej niż by się wydawało - są one różne i pociągają za sobą różne konsekwencje, ale nie lepsze i gorsze, po prostu różne.
magnolia pisze…
cz.3
Acha jeszcze jedno: ponownie przeczytałam Twoj komentarz (chodzi nadal o Anonima) i stwierdziłam, że opisujesz sytuacje w hałasie. A przerwa w szkole to już w ogóle jest sajgon ;). Ale: może się wydawać, że ludzie słyszący dobrze sobie radzą przy takiej dawce decybeli, i nie mają problemów ze zrozumieniem, jednak to jest pewne złudzenie, poza tym nie zdziwiłabym się, że prędzej czy później części tych ludzi pogorszy się słuch ;). To jest raczej kwestia przyzwyczjenia i uodporniania, czego bardzo wielu nie(do)słyszących w ogóle nie ma (i dobrze! bo wówczas jesteśmy bardziej uwrażliwieni na dźwięki przekraczające dopuszczalne normy). Jednak warto byłoby jednak dobrze sprawdzić słuch i porządnie dopasować aparaty.

I zgadzam się absolutnie z Gosią, by nie wstydzić się podzielić się swoimi problemami z osobami odpowiadającymi za bezpieczeństwo i komfort uczniów - psychologiem, wychowawcą. Olewanie z ich strony będzie złym świadectwem z ich strony (choć istnieje też bezpieczeństwo zbytniego zaangażowania się i roztaczania "opieki" na wszelkie możliwe sposoby - to także złe podejście). To oni także (ew. przy pomocy rodziców) powinni dopilnować tego, byś miała możliwość dodatkowych konsultacji (lekcji wyrównawczych) z nauczycielami - chociaż to wymaga zaświadczenia z poradni psychologiczno-pedagogicznej (przynajmniej tak było w moim przypadku). Podobnie jak Gosia kiedy tylko można było wystąpiłam o wydanie orzeczenia o stopniu niepełnosprawności - to także sporo ułatwia, a nawet pozwala na uzyskanie dodatkowych pieniędzy. Wiem, że teraz jest trudniej uzyskać rentę, ale przez kilka lat, gdy uczyłam się i studiowałam, miałam rentę socjalną - to pozwoliło mi na studia poza rodzinnym miastem i ogólnie większą niezależność. Niestety jeszcze w trakcie studiów straciłam rentę, z drugiej strony trochę nawet się cieszę, że straciłam (chociaż zawsze przydałyby się pieniędze ;)), ponieważ to jest też pewien sposób na rozleniwienie się i przywiązanie do socjalnego zabezpieczenia, a to jest bardzo niebezpieczne.

Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale po prostu nie mogłam przejść obojętnie. Tylko jeszcze jedno: strasznie mnie wkurza, że nadal bardzo duża część lekcji szkolnych opiera się na dyktowaniu, ustnym podawaniu wiadomości. Ok, nie da się tego zupełnie wyeliminować, poza tym niektóre dyskusje są bardzo kształcące, a wiele szkół nie stać na sprzęt multimedialnych choćny w kilku salach, ale jest tyle różnych sposobów na uzyskiwanie wiedzy, na zaktywizowanie uczniów, na sprawdzanie w inny sposób wiedzy i potencjału uczniów, zwłaszcza tych "niezwykłych", a zwyczajnie się tego nie wykorzstuje. Wiem, że klasy są duże i składają się z bardzo różnych osób, nauczyciele są wręcz zawaleni papierkową robotą (wiem, bo byłam na praktykach w szkole i nigdy więcej) i zwyczajnie się odechciewa, ale to jest straszne marnowanie się.

Mam nadzieję, że przeczytasz to, mimo, że minęło już trochę czasu od Twojego komentarza i że w jakiś, choćby minimalny sposób, Ci pomoże. Trzymam mocno kciuki za Ciebie (i Twoją koleżankę)!

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 3

Związki osób słabosłyszących, głuchych

Odnośnie implantu Decyzja o operacji