Sprawa zasilacza

Wczoraj pojechałam z chłopakiem do Saturna po nowy uniwersalny zasilacz do implantu. W prawdzie powiedziałam mu, że dam radę, by nie przyjeżdżał ale mnie nie posłuchał i  faktycznie mi sporo pomógł. 
Ci sprzedawcy w Saturnie... Nic ich nie obchodzi. Szukaliśmy tego zasilacza, potem do wyboru mieliśmy kilka. Pani z którą wymieniałam maile mówiła mi, by uważnie dobrać parametry.
Mój chłopak w miare szybko wszystko ogarnął, gorzej jakbym była z tym sama.
Na dodatek jak już kupiłam ten zasilacz, podłączyliśmy go do prądu i co się okazało? 
Że stacja implantów też jest spalona!!!
Rozpłakałam się.
Cały czas miałam na sobie aparat słuchowy i nic w nim nie rozumiałam, jakbym była w jakiejś próżni, szumy miałam straszne i takie ...przytłumienie... Kompletnie nie słyszałam co się wokół mnie dzieje. Byłam na siebie zła, że pozwoliłam by spalił mi się ten zasilacz, baterii też już nie miałam.
Trzeba było się ogarnąć.
Dlatego dziś rano, pojechałam do szpitala ( m.in dowiedzieć się, czy mogę mieć zrobiony renozens magnetyczny kręgosłupa lędźwiowego- mogę, ale muszę pokazać tę specyfikację jak już będę szła na te badanie, żeby mnie odpowiednio zawinęli). Obok szpitala był sklep z bateriami ( w innym budynku) mój chłopak wyszukał go w sieci, i zadzwonił i tam poleciał. Mam więc 6 sztuk do momentu kiedy przyjdzie do mnie moje zamówienie.
Musiałam zamówić stację ładującą w Medicusie 250zł. Zasilacz kupię w Saturnie. Kupię też baterie i etui bo mi się połamało.
Implant mam od marca 2014 roku i  już wydatki, z mojej tylko mojej winy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 3

Związki osób słabosłyszących, głuchych

Odnośnie implantu Decyzja o operacji