Rozdział 1 Nowy początek - Wersja Majki


Wrzesień

 

Majka

Rozdział 1 Nowy początek

 

Pierwszy września - to koniec wakacji, początek szkoły. Od dzisiaj będę uczęszczała do liceum.  Nareszcie. Nowe miejsce, nowi znajomi. Z tego podekscytowania pół nocy nie zmrużyłam oka. Egzaminy poszły mi dość dobrze, jak na sytuację w której się znalazłam.

Spytacie co to za sytuacja?

Przestałam słyszeć, zaczęłam niedosłyszeć.

Ale jak to się stało?- zapytacie.

Na początku  pogłaśniałam bardziej TV, gdy tato zwrócił mi na to uwagę, to podświadomie unikałam sytuacji, w których mogłabym potwierdzić, że z moimi uszami jest coś nie tak. Któregoś dnia niedosłyszałam, tego co mi do powiedzenia przyjaciółka, innym razem, co chciał mi przekazać nauczyciel. Facet od historii od tego momentu żartował sobie ze mnie:

Mówił: zejdź na ziemię, wracaj do nas, gdzie jesteś?

Po prostu uświadamiał całej klasie, że jestem zakochana i że bujam w obłokach. A mi to w sumie pasowało. To była zdecydowanie lepsza opcja, niż bycie głuchą.

 Zresztą… byłam zakochana. Niestety platonicznie i bez wzajemności w chłopaku z równoległej klasy. Jednak dla mnie najważniejsze było to, by moje najbliższe otoczenie nie poznało mojego sekretu.

Z tygodnia na tydzień z słuchem było coraz gorzej. Zaczęło do mnie docierać, że to nie jest tymczasowa sytuacja. Zaczęłam uświadamiać sobie, że moje życie staje się piekłem. Może przesadzam z tym określeniem, a może jednak nie? Bo to co przeżywałam w środku, jakie emocje mną targały – tego nie wie nikt oprócz mnie. Na zewnątrz było inaczej, wręcz zabawnie. Potrafiłam śmiać się sama z siebie a sytuacje z lekcji przekazywane były przez moich kolegów do innych klas. Często słyszał je ów, TEN chłopak, w którym tak skrycie się podkochiwałam. Któregoś dnia on zwyczajnie do mnie podszedł i coś powiedział.

Do dzisiaj nie wiem o co chodziło.

Na jego pytanie odparłam: nie wiem, a on wraz z kumplem pokładali się ze śmiechu. Po czym powiedział do mnie:

– Majka, a może zbadaj sobie słuch? – poradził  zostawiając mnie z tym samą nadal ze mnie się śmiejąc. I to akurat usłyszałam.

Stałam jak wryta, wargi mi drżały. Zebrało się we mnie tyle negatywnych emocji, które momentalnie uwolniły się w postaci płaczu. Natychmiast uciekłam do łazienki, zamknęłam się w toalecie i przepłakałam całe trzy godziny. To był dla mnie policzek. Bardzo mocny policzek.

Całą noc myślałam o tym co tak naprawdę się wydarzyło. Kiedy nagle dotarło do mnie, że ten kolega otworzył mi oczy i uświadomił mi, że jeśli czegoś nie zrobię, jeśli się nie zbadam,  – to po prostu będzie coraz gorzej. Tylko z czym gorzej, z moim słuchem czy z moim nastrojem i sytuacją w której się znalazłam?

 Faktem jest to, że zrobił to w tak brutalny sposób i na oczach wszystkich i chyba to mnie najbardziej zraniło, i chyba to że w moich oczach on był nieobojętny i w pewien sposób dla mnie wyjątkowy. Może dlatego przez jakiś czas toczyłam ze sobą walkę: powiedzieć rodzicom czy nie?

Sam fakt, że kilka dni zbierałam się na odwagę, by powiedzieć mamie o moim problemie ze słuchem dużo świadczył jak bardzo było mi trudno. Jednego dnia myślałam sobie jakoś daje radę, po co to zmieniać, po co się przyznawać, że mam problem? Po czym kolejnego gorszego dnia żałowałam, że nic w tej kwestii nie zrobiłam, że nikt mnie nie rozumie, że nikt nic nie wie. I szukałam usprawiedliwienia, a może jakby wszyscy wiedzieli

Miałam kilka podejść, i za każdym razem rezygnowałam.

Moja mama była bardzo zapracowana. Tłumaczyłam sobie, że to nie ja jestem winna, tylko moja własna matka, która nie ma dla mnie czasu.

Jednak przyszedł taki dzień, gdy siedziałyśmy we dwie w kuchni. Mama niczego nie gotowała, nie zmywała, nie sprzątała – po prostu siedziała. I wtedy uznałam, że to ten moment, by powiedzieć jej prawdę.

– Mamo, chciałabym byś zapisała mnie do laryngologa. – zakomunikowałam.

A mama odparła – Dobrze.

Termin wizyty miałyśmy wyznaczony na za dwa tygodnie, ponieważ zwolniło się miejsce.  Po tym czasie udałyśmy się do lekarza. Uszy miałam czyste, natomiast badanie słuchu wyszło bardzo kiepskie. Moja mama nie była przygotowana na takie wiadomości.

– To chyba jakiś żart. Majka niedosłyszy?! – zaczęła krzyczeć, po czym stanęła nade mną i pytała: naprawdę nie słyszysz tego, co lekarz mówi? Po czym do dodała: skup się a usłyszysz.

Był z nami też tata.

            – Za dużo słuchasz muzyki na słuchawkach, a mówiłem! Widzisz jak się dorobiłaś!

 Po czym zwrócił się do lekarza i zapytał: Można to jakoś wyleczyć?

Lekarce chyba ręce opadły. I już po chwili, wytłumaczyła  moim rodzicom, co robi się w takiej sytuacji. W tym momencie usłyszałam słowo: aparat słuchowy. Ojciec momentalnie zapytał:

            – A ile to będzie nas kosztować?

Lekarz wtedy podał kwotę – 15 tys. za dwa aparaty słuchowe, bo potrzebowałam dwóch.

 

           

 

Przepłakałam nie jeden wieczór. Rodzice wzięli kredyt na aparat słuchowy. I pierwszego dnia już żałowałam, że go mam.

Chłopcy wtedy znaleźli sobie we mnie kozła ofiarnego non stop mnie wołali Maja, Maja i komentowali,

- Oo usłyszała, a gdy i np. mnie o coś pytano, a ja nie reagowałam, od razu komentowano to, że ja słyszę to co chce usłyszeć.

Izolowałam się od rówieśników. W końcu przyjaciółka przesiadła się do innej dziewczyny, zostawiła mnie samą. Bardzo mi jej brakowało, ponieważ zawsze mogłam uzupełnić od niej zeszyt, czy po prostu porozmawiać na przerwie. Zaczęły się problemy w szkole i te nieszczęsne widmo egzaminów. Rodzice się denerwowali, że przynoszę coraz gorsze stopnie. Nauczyciele nie wiedzieli w czym tkwi problem. A gdy powiedziałam im, że gorzej słyszę, powiedziano mi że zmyślam, że po prostu nie słucham.

Codziennie chodziłam smutna i zapłakana. Czułam się taka samotna.

 

Kiedy przypominam sobie co się działo w ostatnich miesiącach w gimnazjum, mam taki żal do wszystkich, jak mnie potraktowali, jak bardzo mnie ocenili.

Jeszcze wczoraj Mama Nikoli powiedziała do mnie

– Było minęło.  A potem dodała – Zapomnij, skup się na teraźniejszości.

Ale czy można tak łatwo zapomnieć o szkolnym koszmarze?

Przez trzy lata byłam wyśmiewana za swoją nadwrażliwość, za swoje zasady, za to że nie posiadam najnowszego telefonu, najmodniejszych ubrań.

Byłam klasowym kozłem ofiarnym.

Zastanawiam, czy aby na pewno wystarczy zmienić miejsce nauki, by zacząć wszystko od nowa? Czy nowa klasa mnie polubi?

Wczoraj zapytałam o to mamę Nikoli

Wiecie co mi opowiedziała?

– Maja, a może powinnaś zacząć zmieniać siebie?

–Jak to zmienić siebie? Mam być inna niż jestem? Chcę być sobą – odpowiedziałam podniesionym głosem, a po chwili pomyślałam:

Może dlatego jestem w klasie nielubiana?  A może powinnam być taka jak inni? Wejść do nowej szkoły jako nowa, odważniejsza Majka?

Z rozmyśleń wyrwał mnie głos siostry.

- Żałujesz,  że nie poszłaś do naszego Zespołu Szkół, tylko do tej szkoły w Ursusie? Miałabyś pięć minut drogi, a tak musisz wstawać o wiele wcześniej.

- Nie, nie żałuję. – mówię do niej szczerze.

Idziesz pod prąd, mówię ci – twierdzi moja siostra. Jest tego samego zdania co moja była klasa. Oni chcieli mieć łatwiej. Ta sama szkoła, ci sami nauczyciele, te same osoby. A ja wręcz przeciwnie, koniecznie chciałam odizolować od tego środowiska, po prostu zacząć swoje życie od czystej kartki.  

No to zaczynam.

Stoję na końcu sali gimnastycznej i udaje, że słucham apelu. Tak naprawdę nic nie rozumiem. Nagle wszyscy klaszczą, to ja też.

Po kilkunastu minutach cały tłum świeżo upieczonych licealistów śmieje się , to ja też, nawet nie wiem dlaczego?

 

Po apelu udaje się do miejsca ogłoszeń. Tam powinno być napisane w której sali mamy się zebrać. Moment później podchodzi do mnie jakaś dziewczyna.

Hej. Jesteś z 1B?

Tak

Ania jestem, a ty?

Majka, miło mi.

Idziemy do sali.

– Chodź, usiądziemy dalej – mówi do mnie Ania, moja nowa koleżanka, gdy próbuję zająć miejsce w pierwszej ławce. I jak mam jej wytłumaczyć, że jeżeli usiądę dalej, to nie będę dobrze słyszeć. Jak? Już kończąc gimnazjum obiecałam sobie, że tym razem nikomu nie powiem o moim niedosłuchu.

– Wolę usiąść w pierwszej. – odpowiadam koleżance.

– No coś ty! W pierwszej siedzą same kujony,  no chodź dalej.

– Zostaje tutaj, upieram się przy swoim i dziewczyna z rezygnacją ale siada obok mnie.

– Jesteś z Ursusa? – pytam mojej nowej koleżanki.

– Tak, a ty nie?

– Ja mieszkam w śródmieściu – oznajmiam

–To czemu wybrałaś to liceum, przecież to daleko? – pyta z zaciekawieniem Ania.

Nie wiem co jej odpowiedzieć. Bo przecież nie powiem jej, że do szkoły obok mojego domu, przeszły wszyscy z mojego poprzedniego gimnazjum, a ja w poprzedniej klasie byłam tam kozłem ofiarnym, więc koniecznie musiałam zmienić środowisko. Nagle  rozmowę przerywa chłopak, który wraz ze swoim rudowłosym kumplem, siada za nami w drugiej ławce.

– Cześć jestem Michał, a to Seba, znaczy Sebastian i nam się przedstawia, jednocześnie się uśmiechając. Michał ma ciemne włosy, niebieskie oczy, ubrany jest w jeansy i białą koszulę. Kojarzę go, ponieważ podczas szkolnego apelu nie dał się nie zauważyć. Non stop rozmawiali, zaczepiali dziewczyny – po prostu przeszkadzali.

Spoglądamy z Anią na siebie z rozbawieniem  i odwracamy się tyłem od nich.

– Ale dzieciaki – szepcze do mnie Ania. Na szczęście cały czas patrzę na jej usta i dlatego rozumiem co do mnie mówi, nie muszę się dopytywać, nie muszę się kompromitować.

    Nasza wychowawczyni. Jest to młoda, zadbana kobieta, pani Jolanta Miśkiewicz. A chłopcy  non stop rozmawiają i przeszkadzają i nie mogę nic zrozumieć.

    Na szczęście Ania wszystko notuje. Potem sobie od niej spiszę, myślę. Cieszę się, że wpadłyśmy na siebie przy tablicy ogłoszeń. Wygląda na to, że będę miała koleżankę w nowej szkole. Tak się bałam, że będę zdana sama na siebie. Na razie nic jej nie powiem o moim niedosłuchu. I nie wiem czy w ogóle jej coś powiem. Nie chcę popełnić tego samego błędu, co w gimnazjum. Zwierzyłam się przyjaciółce, a ona, ona rozpowiedziała to do reszty klasy i do końca szkoły byłam wyśmiewana.

    Spisuje plan, dostajemy częściowy spis podręczników. Wychodzę z klasy i widzę jak Michał rozmawia z taką ładną Wiolą.

    No tak, mogłam się tego spodziewać. – myślę w ciszy. Pewnie będą parą.

    Od razu jadę do swojej przyjaciółki i jej mamy. Jest dla mnie jak siostra. Nikoli jeszcze nie ma więc rozmawiamy w kuchni

     I jak wrażenia w nowej szkole? pyta mnie.

     Usiadłam z taką dziewczyną, Anią.

Masz koleżankę. Wspaniała wiadomość.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 3

Związki osób słabosłyszących, głuchych

Odnośnie implantu Decyzja o operacji