Refleksje związane z Niewidzialną wystawą
Tak jak wiecie,
o niedosłuchu nauczyłam już się mówić ale do dzisiaj spotykam się z
różnymi reakcjami na tą informację. Czasami jednak jest tak, że jak jestem
gdzieś z chłopakiem, ON mówi o tym za mnie, bo ja zazwyczaj myślę, że sobie
jakoś poradzę… Tak jak dzisiaj, kiedy poszliśmy na NIEWIDZIALNĄ WYSTAWĘ.
Nasza wędrówka rozpoczęła się,
gdy minęliśmy próg czarnej kotary i zaczęły nas otaczać ciemności. Na początku
myślałam sobie, że po prostu dotykając ścian samodzielnie przejdę przez tą drogę.
Jednocześnie, gwar osób z grupy bardzo
utrudniał mi rozumienie tego co mówiła przewodniczka. Miałam wrażenie, że ta
dziewczyna jest blisko, że dzięki
implantowi wszystko usłyszę, ale przez
te szumy kilka razy czułam, jakby jej głos się ulatniał.
To było nie lada wyzwanie. Nie
dość, że nie widziałam, to miałam wrażenie, że umyka mi kilka słów, czułam
bezradność. Ale myślę, i wiem że wszyscy w grupie ją czuliśmy.
Powiem tak. Początkowo
przewodniczka, pomimo, że mówiła głośno, mówiła też szybko i czując się osobą
niewidomą nie zawsze rozumiałam polecenia, myliły mi się też strony, prawa,
lewa i wszystko robiłam raczej polegając na własnym instynkcie. To były
pierwsze SEKUNDY TEJ NIEWIDZIALNEJ WĘDRÓWKI.
Dość szybko mój chłopak
poinformował przewodniczkę, że jestem osobą niedosłyszącą. A ona podziękowała
mu za tą istotną informację i odszukała mnie, a potem zwróciła się do mnie,
pytając jak mam na imię.
Dziewczyna nadmieniła coś o
języku migowym, więc natomiast od razu sprostowałam, że JA TYLKO NIEDOSŁYSZĘ,
ŻE JA NIE JESTEM CAŁKOWICIE GŁUCHA...a języka migowego, nawet nie znam. Później,
już w domu, chłopak mi powiedział, że Ona wcale nie oceniała mnie jako osoby
głuchej, lecz mówiła, że język migowy może być dla mnie pomocną alternatywą.
Całkowicie zmieniło się moje
miejsce w grupie. Przewodniczka poinformowała mnie, że będzie mnie przez jakiś
czas prowadzić i mówić wolniej, co mi zdecydowanie pomogło. Gdy mówiła
bezpośrednio do mnie zwracała się do mnie po imieniu. Tak samo czyniła z innymi
osobami. Gdy mi towarzyszyła, wtedy jej głos był bardziej wyraźniejszy. Przewodniczka,
prowadziła ze mną rozmowę, zadawała pytania, np. jaki to przedmiot, który
dotykam. Miałam problem z odgadnięciem tych przedmiotów, zwierząt, bo wydawały
mi się takie same i z miejsca się poddawałam i mówiłam, że nie wiem… Cały czas
instruowała grupę, w jakim jesteśmy obecnie miejscu i gdzie się udajemy. Za
pomocą dotyku, poznaliśmy kilka miejsc Przemieszczaliśmy się, przez rożne
pomieszczenia codziennego użytku, zarówno mieszkalne jak i na ulicy.
Pamiętam moment gdy utknęłam w
brodziku i myliły mi się strony prawa, lewa. Słyszałam te polecenia, ale
panikowałam. Często przykładowo potwierdzałam to co ona do mnie mówiła, by
zaznaczyć, że ją usłyszałam. Przewodniczka cały czas sprawdzała, gdzie kto
jest. Trochę czułam się jak w przedszkolu. W
pewnym momencie bardzo szybko sama doszłam
do jakiegoś kluczowego miejsca, co było dość zabawne, że tak sobie poradziłam.
Warto przeżyć to wszystko na własnej skórze. Wstawiam też linki do dwóch filmów
Historia Marii
Komentarze