Opowiadanie: ''Moje życie z niedosłuchem''
Praca stworzona na potrzeby konkursu literackiego "Moje
życie z niedosłuchem’’ w ramach kampanii Usłyszeć Świat – usłysz wszystkie
odcienie dźwięków, którego organizatorem jest Polskie Stowarzyszenie Protetyków
Słuchu z siedzibą w Poznaniu, Os. Piastowskie 66/2, wpisane do Rejestru
Stowarzyszeń, innych organizacji Społecznych i Zdrowotnych, Fundacji oraz
Publicznych zakładów opieki zdrowotnej, prowadzącego przez Sąd Rejonowy w
Poznaniu, XXI Wydział Gospodarczy KRS 0000051963
http://www.slyszymy.pl/strona-glowna.html
DZIEŃ Z ŻYCIA NIEDOSŁYSZĄCEJ NASTOLATKI
PAMIĘTNIK MAJKI
Za pięć
minut dzwonek na następną lekcję, a ja siedzę pod salą i czekam na ostatnią możliwość napisania egzaminu. To
będzie dyktando z szybkiego pisania na komputerze ze słuchu. Do tej pory nie
wiem, po co mi tego typu ćwiczenia, gdyż nie jestem w klasie o profilu
administracyjnym. Uczę się przecież w zwykłym ogólniaku.
Od paru
miesięcy, dzielnie ćwiczyłam to pisanie na informatyce. Dziś jest ostania
szansa. Denerwuję się bardzo. Od tego zależy, czy zaliczę ten przedmiot czy
nie. Do tej pory mi się to nie udało, ponieważ siedziałam w czwartej ławce.
Przecież pisanie mi idzie całkiem dobrze, ale pisanie ze słuchu już nie.
O, idzie już
pani od informatyki, a ja wstaję natychmiast, jestem pierwszą osobą, która
wchodzi do sali, a zaraz za mną pozostałe osoby, które chcą poprawić ocenę.
Siadam na
miejscu i oddycham z ulgą. Jest szansa! Jest szansa, by zaliczyć ten egzamin -
myślę w ciszy.
W klasie
pojawia się spóźniona Wiolka. Ona ostatnio dostała czwórkę. Pewnie przyszła się
poprawiać, jak wszyscy – myślę.
Nagle widzę
ją przed sobą.
- Zjeżdżaj
stąd – mówi do mnie.
- Ale ja
zajęłam tę ławkę pierwsza - próbuję się jakoś bronić.
-
Dziewczyny, cisza, bo dostaniecie od razu ocenę niedostateczną – grozi nam
nauczycielka. Zaczynamy egzamin – po chwili oznajmia.
- Głucha
jesteś!? Zmykaj – warczy na mnie.
Tak, jestem
osobą głuchą, a raczej niedosłyszącą. To znaczy, że często faktycznie, słyszę,
ale nie mogę zrozumieć, co mówi do mnie dana osoba. Oczywiście nie mówię tego
na głos. Jestem pewna, że Wiola by tego nie zrozumiała.
Nie mam
innego wyjścia, pakuję się i ze spuszczoną głową idę na koniec sali. Chce mi
się płakać. Czuję się taka, bezsilna, czuję się taka bezbronna.
Michał się
na mnie patrzy, ale się nie odzywa. Pewnie dlatego, bo mu na mnie w ogóle nie
zależy.
Mijam go,
jest mi w tym momencie bardzo przykro. Mógłby przecież coś powiedzieć Wiolce.
Już wiem, że dziś też się nie uda, po prostu to czuję.
Siadam w
ostatniej ławce, bo tylko ta jest jeszcze wolna. Włączam komputer.
Zaczyna się
dyktando. Ledwo słyszę, co się dzieje na sali, zastanawiam się, czy jednak
powiedzieć nauczycielce o mojej wadzie słuchu.
- Proszę
pani, ja chciałam coś powiedzieć – próbuję ostatniej szansy, by usiąść jednak w
tej pierwszej ławce.
- Maja,
jeszcze jedno słowo i dostaniesz ocenę niedostateczną, siadaj natychmiast! -
krzyczy nauczycielka. I w tym momencie myślę, że mój komunikat był za długi.
Pani od informatyki nie miała czasu mnie słuchać, a ja niestety nie potrafię
powiedzieć do niej: Kobieto, mam niedosłuch!
Nie
potrafię. Na dodatek myślę, że mi uczennicy nie wypada tak zwracać się do
nauczycielki. Od razu dostałabym naganne zachowanie. Jestem pewna, że i tak by
mi nie uwierzyła.
Jestem
słaba, a słabe osoby przegrywają w każdej walce, nawet o lepsze miejsce na
sprawdzianie.
Czy tak
będzie wyglądać całe moje życie? Czy przez całe życie, będę musiała godzić się
na to, co chcą inni? Nawet, jeśli od tego będzie zależała moja przyszłość?
Wstydzę się,
że jestem osobą niedosłyszącą, czuję się po prostu ,,tą’’ gorszą, więc często
udaję, że jestem po prostu roztargniona. A koledzy i koleżanki mają mnie za
kozła ofiarnego. I nikt jeszcze w tej szkole nie domyślił się, w czym tkwi
problem. Tylko czasem osoby z mojego bliskiego otoczenia, zadają mi pytanie:
- Ty chyba
masz problem ze słuchem?
Czuje się
wtedy ‘’taka gorsza od innych’’ i odpowiadam:
- Nie, no
coś ty!
Izoluję się
też od rówieśników, nigdzie z nikim nie wychodzę. Mam wrażenie, że dzisiejszy
świat jest za głośny, a jednocześnie ja niedosłyszę. To chyba nazywa się
paradoks.
Wszyscy
piszą, a ja nie mogę zrozumieć ani jednego słowa. Słyszę, ale nie rozumiem.
Chce mi się płakać. Pani od informatyki mnie obserwuje, wymawiając zdania,
które docierają do mojego ucha, lecz rozmazują się w jego wnętrzu, dlatego nie
jestem w stanie niczego zrozumieć. Nadal przed sobą mam pusty ekran. Jeżeli
czegoś nie wymyślę, obleję ten egzamin.
Tym razem,
próbuję odczytać zdanie z ruchu warg nauczycielki, ale jestem za daleko, nie
potrafię. Zaczynam udawać, że piszę na komputerze. Wiem, że egzamin mam już
niezaliczony, ale nie chcę kolejny raz robić histerii na lekcji. Nie chcę znowu
być pośmiewiskiem w klasie. Skończy się lekcja i ucieknę z niej jak najdalej.
Byle tylko do mnie nie podeszła nauczycielka – myślę.
O rany, pani
od informatyki do mnie się zbliża. Patrzy mi przez ramię, na monitorze nie ma
napisanego ani jednego zdania.
- Maja,
czemu nie piszesz?
- Nie
nadążam - kłamię. Mam szansę, jej powiedzieć: bo nie słyszę, jednak milczę.
Dlaczego nic
nie mówię, dlaczego nie walczę?
Bo tak
bardzo się wstydzę tego, że niedosłyszę. Po prostu, boję się, że klasa mi nie
uwierzy i oskarży mnie o to, że próbuję wzbudzić litość, by dostać piątkę.
Niedosłuchu nie da się udowodnić, przynajmniej od razu. Nikt nie wie, co się
dzieje w moich uszach, nikt oprócz mnie .
W tym
momencie słyszę jej komentarz.
- Majka,
jesteś taka mało zdolna, taka powolna – mówi do mnie nauczycielka.
Tak właśnie
mnie określa: niezdolną uczennicą, co dla mnie oznacza upośledzoną – zamyślam
się, a ona dodaje:
- Od
początku roku ćwiczymy to pisanie, a ty nie robisz żadnych postępów. Powinnaś
przenieść się do klasy 1G. W tym momencie otwiera dziennik i go kartkuje.
-
Jesteś zagrożona z każdego przedmiotu! – krzyczy do mnie. Będę musiała na ten
temat porozmawiać z panią Miśkiewicz – dodaje.
W tym
momencie docierają do mnie głośne śmiechy moich kolegów z klasy. Nie wiem
dokładnie kto się śmieje, ale jest mi tak bardzo przykro. Po chwili chyba
słyszę słowo: debil…
Moje
serce bije tak mocno, nie jestem w stanie nic powiedzieć. Czuję, jak po
policzku spływa mi pierwsza łza.
1G –
Faktycznie tam chodzą osoby, które najgorzej się uczą, ale również takie, które
mają problem z alkoholem, a dziewczyny kiedyś mi nawet mówiły, że niektórzy po
kryjomu zażywają narkotyki. Za nic w świecie nie chcę się tam znaleźć, przecież
ja tam zginę! – myślę i płaczę. Szukam chusteczek higienicznych, ale nie
posiadam ani jednej, a swój nos wycieram o rękaw bluzki. To jest takie
upokarzające!
Dziewczyny
mnie pocieszaja, że w końcu zaliczę na dwójkę, ale wyczuwam, że po prostu ze
mnie kpią.
Zaczynam
pakować swoje rzeczy. Docierają do mnie jakieś rozmowy kolegów, lecz nie
rozumiem, o czym mówią. Jestem pewna, że o mnie.
Wstaję z
ławki, zarzucam plecak na ramię i wybiegam z sali.
Chcę zniknąć
ze szkoły, chcę zniknąć z tego okropnego świata. Myślę, by ze sobą skończyć.
Nie obchodzi mnie, czy wpadnę pod nadjeżdżający samochód, czy nałykam się jakiś
proszków. Czuję się tak bardzo samotna. Po co mam dalej żyć? Dla kogo? Nikt nie
stanął w mojej obronie, nikomu na mnie nie zależy.
Zaczynam
myśleć o sobie tak, jak mnie określiła pani od informatyki. To prawda: jestem
‘’z tych mniej zdolnych’’. Staram się i ta nauka mi nie wychodzi, podczas gdy
inni, są zdolni, ale leniwi i nie uczą się w ogóle. Nie zdam do następnej
klasy, rodzice będą się za mnie wstydzić, za karę zamkną mnie w pokoju i będą
kazali mi się uczyć. Nie mam uzupełnionych notatek, ponieważ nikt mi ich nie
chce codziennie pożyczać. Nie jestem w stanie wykonać rozkazów moich rodziców,
nie potrafię!
Zapłakana
zbiegam w pośpiechu do szatni i po drodze mijam psycholog szkolną.
- Dziecko,
co się stało?
Nie
odpowiadam jej na pytanie, chcę być sama, chcę by dała mi spokój! Przecież już
wszystko jest przesądzone.
Jednak ona
mnie zatrzymuje, po chwili przytula, a ja w tym momencie daję upust kolejnej
fali emocji. W jej ramionach płaczę, jak małe dziecko.
- Powiesz
mi, co się stało? – ponownie mnie pyta po dłuższej chwili.
- Ja nie
chcę iść do 1G! – krzyczę, płacząc jednocześnie.
- Maja, jaka
1G? Co ty mówisz?
Opowiadam
jej sytuację, która wydarzyła się na lekcji informatyki. O tym, że dziś był
ostatni termin egzaminu. Że tylko ja mam niezaliczony, że inni poprawiali na
lepsze stopnie. Mówię jej o zachowaniu Wiolki, i wreszcie o tym, jak pani od
informatyki, widząc, że nie piszę podeszła do mnie i powiedziała, wprost: że
jestem mało zdolna, powolna, upośledzona i powinnam się przenieść do klasy 1 G,
ponieważ nie tylko z jej przedmiotu, dostaję same jedynki.
- Nie chcę
tam się przenosić. Ja tam zginę! – szepczę do niej.
- Nigdzie
się nie przeniesiesz – uspokaja mnie pani psycholog. Dlaczego masz tyle
zagrożeń? – Masz jakieś problemy? – dopytuje.
- To chyba
ten moment, kiedy powinnam pani coś powiedzieć – zaczynam.
- Słucham
cię, powiedz.
Po dłuższej
chwili w końcu się otwieram:
- Ja mam
niedosłuch – szepczę, bo dla mnie to jest coś wstydliwego. - Dlatego mam
problem z notowaniem na lekcjach. Często na sprawdzianach były materiały z
zeszytów. Dlatego dostawałam jedynki. Dziewczyny między sobą nawet mówiły, że
jestem strasznie leniwa, a ostatnio nie chciały mi ich pożyczać, zwłaszcza do
domu. Na przerwach nie nadążałam z przepisywaniem.
A dziś na
lekcji ktoś mnie nazwał debilem. - mówię.
- Rany
boskie, nie dziwie się, że jesteś w takim stanie. Jak można o kimś coś takiego
powiedzieć? To się w głowie nie mieści! – stwierdza pani psycholog.
- Od kiedy
masz ten niedosłuch? Czemu nic wcześniej nie mówiłaś? Czemu nikt tego nie
zauważył? – pyta.
- Parę lat
temu zauważyłam, że słuch mi się pogarsza. W końcu w gimnazjum rodzice za swoje
wszystkie oszczędności kupili mi aparat słuchowy. Gdy pierwszy raz założyłam go
na ucho, byłam taka szczęśliwa. Myślałam, że moje wszystkie problemy w tym dniu
się zakończyły. Myślałam, że z powrotem będę mogła czynnie uczestniczyć w życiu
towarzyskim, że w końcu usłyszę kawały, które opowiadają moi koledzy, że w końcu
tak szczerze się uśmiechnę. Jednak tak się nie stało, nic się nie
zmieniło – mówię z żalem.
- Jak to,
dlaczego? Miałaś już aparat słuchowy i nic się nie zmieniło?
- Pierwszego
dnia, gdy założyłam aparat, nie powiedziałam o tym mojej koleżance, ponieważ
chciałam sprawdzić, czy zauważy różnicę. A może pochwali mój dobry słuch?
Siedziałam sobie na przerwie i koleżanka o coś mnie zapytała. Mając
aparat na uchu, nie zareagowałam i wtedy do mnie krzyknęła: Kup wreszcie
ten aparat słuchowy!
Zaniemówiłam.
Przecież ja
w tamtym momencie go miałam na sobie. Na dodatek rodzice kupili mi go za swoje
oszczędności. W tym momencie, poczułam się bezsilna wobec mojej wady słuchu.
Niestety nadal nie było widać żadnej różnicy. Miałam wrażenie, że ten aparat
słuchowy niczego w moim życiu nie zmienił. Faktycznie słyszałam, ale jak przez
mikrofon. Nadal nie rozumiałam nauczyciela na lekcji, księdza w kościele,
koleżanek rozmawiających ze sobą. Te dyskusje zawsze toczyły się tak szybko,
słowa nachodziły na siebie. Gdy przychodziłam do domu, zastanawiałam się: po co
z nimi się spotkałam?
- A przecież
obiecywano mi nowe życie!
Nosiłam go
trzy miesiące. Chodziłyśmy z mamą na ustawianie kilka razy, ponieważ
wytłumaczono mi, że to może być wina złego ustawienia. Niestety, oprócz
głośności, nie dostrzegłam żadnych innych efektów. Pani protetyk zdziwiła się,
że nosząc go nadal nie słyszę. Mówiła, że to nowoczesny aparat, bym się skupiła
bardziej na słuchaniu. Mnie to po prostu przerosło. Skoro mówiłam, że nie
rozumiem, to nie rozumiem. Czemu ktoś kazał mi się skupiać na słuchaniu?
Jakby to była zwykła, naturalna sprawa. Aparat sprawdził się tylko w małym
pomieszczeniu, jak rozmawiam z jedną osobą, która siedziała naprzeciw mnie, dla
mnie to było za mało.
- Tyle
pieniędzy! Tyle oszczędności moich rodziców! Naraziłam ich na takie koszty!
Miałam przecież słyszeć!
-
Międzyczasie usłyszałam wiele przykrych słów na swój temat. Najbardziej mnie
zabolało, gdy osoba, która wiedziała, że mam na sobie aparat, pytała: ty
naprawdę nie słyszysz? Jakbym jej zdaniem oszukiwała. A ktoś inny powiedział
kiedyś: kupiła ten aparat i nadal nie słyszy. Te słowa tak bardzo mnie
zabolały.
- Nikt mnie
nie rozumie. Nikt nie wie, co ja przeżywam – wyznaje pani psycholog.
- Nie mów
tak! W swoim życiu trafisz na różne osoby, ale absolutnie nie możesz się
przejmować takimi komentarzami. Niestety, osoba, która nie ma problemu ze
słuchem, do końca nie potrafi sobie wyobrazić, co przeżywasz. Jesteś osobą
młodą, na pewno czujesz się odtrącona, lub sama się izolujesz od rówieśników,
prawda?
- Tak, bo
nie widzę sensu przebywania z osobami, jeżeli ich nie potrafię zrozumieć. Męczą
mnie te ciągłe prośby o powtórzenie. Ich również.
- Dużo
przeżyłaś w ostatnim czasie. Ale nie możesz się poddać! Może znajdziemy dla ciebie
jakieś inne rozwiązanie, może operacja?
- Podobno
się nie kwalifikuję. Jak byłam w szpitalu dwa lata temu tak mi powiedziano.
- Dziecko,
dwa lata! Przez ten czas dużo mogło się zmienić. Obiecuję ci, że dowiem się
czegoś więcej na ten temat - Przede wszystkim, musimy powiedzieć o tym twojej
wychowawczyni i twojej klasie – radzi mi psycholog szkolna.
W tym
momencie jestem przerażona, a ona od razu to dostrzega:
- Maja nie
wstydź się tego. To nie twoja wina, że masz niedosłuch. Czy ktoś to przyjmie do
wiadomości, czy też nie - twoje najbliższe środowisko powinno wiedzieć o twoim
problemie.
- Nie wiem
do końca, czy to jest wina mojego słuchu? Ja po prostu jestem głupia! -
krzyczę.
- Zabraniam
Ci tak o sobie myśleć! – Nie jesteś głupia, jesteś bardzo mądra, pracowita,
jesteś bardzo silna. Tyle przeżyłaś, tak długo walczyłaś. Jestem pewna, że
niedługo ich wszystkich zaskoczysz! A ja ci w tym pomogę – oznajmia.
Idziemy,
spotykamy moją wychowawczynię i opowiadamy, co się wydarzyło na lekcji. Po
chwili jesteśmy w sali informatycznej z resztą klasy.
Widzę, jak
Michał się na mnie patrzy, widzę w jego oczach kpinę. Kolejny raz chcę mi się
płakać, ale ostatecznie się powstrzymuję. Na szczęście obydwie panie pozwalają
mi iść do domu,
Idę przez
park i rozmyślam. Uczę się w tej szkole cały rok i jakoś nie przyszło mi
wcześniej do głowy, by poprosić o pomoc psycholog szkolną. Może to ma związek z
moimi poprzednimi doświadczeniami w gimnazjum, gdzie kobieta kompletnie mnie
nie wspierała?
Gdyby
nie przypadek, gdyby pani psycholog nie wróciła się po swój telefon - mogłoby
mnie już nie być na tym świecie. Teraz już wiem, że moje problemy, szczególnie
te z nauką, mogłyby być o wiele wcześniej rozwiązane. Ale wstydziłam się.
Wstydziłam się przyznać, że niedosłyszę. Przez wcześniejsze przykre
doświadczenia.
Wielokrotnie
wolałam się izolować od ludzi lub udawać, że wszystko zrozumiałam. Na lekcjach,
w rozmowach z koleżankami, Michałem…
Nie
potrafiłam po prostu powiedzieć:
MAM
NIEDOSŁUCH, NIE USŁYSZŁAM.
Po raz
pierwszy czuję, że nie jestem sama z moim problemem. Że chociaż jedna osoba
mnie rozumie, że chociaż jedna osoba we mnie wierzy. Że nie mogę tak po prostu
się poddać!
PAMIĘTNIK MICHAŁA
Zaraz będzie
informatyka. Wraz z całą klasą ambitnie stwierdziliśmy, że warto poprawić
ostatni egzamin i zostajemy w szkole o godzinę dłużej. Tydzień temu, każdy
dostał po czwórce, co nas nie usatysfakcjonowało. Jedynie Majka go nie
zaliczyła. Do tej pory nie rozumiem, dlaczego? Każdy przecież ćwiczył tyle samo
godzin.
Co tydzień
jest to samo. Ona za każdym razem próbuje siadać w pierwszej ławce i za każdym
razem ktoś ją z niej wypędza. Na początku chłopaki mieli z tego niezły ubaw,
natomiast dzisiaj postanawiają dać jej spokój. Trochę mi jej szkoda. Mam
nadzieję, że Maja w końcu się skupi i będzie miała jeden przedmiot z głowy.
A teraz
siada w pierwszej ławce. Chyba dziś nikt już jej nie wypędzi –myślę.
Nagle do
klasy wchodzi spóźniona Wiolka i każe jej zjeżdżać. Smutna Majka próbuję coś
jej wytłumaczyć, ale ostatecznie pakuje swoje rzeczy i idzie na koniec sali.
Jest mi jej trochę szkoda. W pierwszej ławce przecież najlepiej słychać.
Zaczyna się
dyktando i każdy skupiony jest na swojej pracy. Przez moment zerkam na Majkę, a
ona nic nie pisze. Dlaczego? Nie zależy jej na zaliczeniu? Także zauważa to
nauczycielka. I wtedy Majka tłumaczy się, że nie nadąża.
Ja osobiście
w to nie wierzę. Tylko, że nadal nie rozumiem jej zachowania. Natomiast
informatyczka zaczyna jej wmawiać, jaka ona jest powolna, mało zdolna. Po czym
zagląda do dziennika i mówi do niej przy całej klasie, że jest zagrożona niemal
ze wszystkich przedmiotów. Na dodatek oznajmia, że trzeba będzie ją przenieść
do klasy 1G.
Chyba
oszalała! Podobno jest pedagogiem, chyba niedouczonym pedagogiem – myślę.
Nikomu nie życzyłbym usłyszenia podobnego zdania na swój temat. To tak, jakby
informatyczka powiedziała do Majki: Jesteś upośledzona. Nie obrażając osób
opóźnionym intelektualnie.
W tym
momencie chłopaki zaczynają się z niej bezczelnie śmiać. A jeden z nich nazywa
ją debil!!!
To jest dla
Majki cios poniżej pasa, dziewczyna zaczyna płakać.
Nikt nie
potrafi jej uspokoić, a ona pakuje swoje rzeczy do plecaka.
– Co ona
robi? – mówimy między sobą. A ona w tym momencie wybiega z sali.
Cała klasa
jest w szoku. Wyszła z sali bez pozwolenia. Nigdy tak się nie zachowywała,
ponieważ za takie zachowanie grozi nagana.
- Pójdę po
nią – proponuję.
- Nie.
Wszyscy kończymy egzamin – nakazuje informatyczka.
Nie mogę się
skupić. Cały czas myślę o Majce i zastanawiam się, gdzie poszła? Wybiegła tak
nagle, taka zdenerwowana. Przecież może stać się jej krzywda. Tak bardzo się o
nią martwię – myślę w ciszy.
Długo jej
nie ma. Egzamin zostaje przerwany, ponieważ ciągle między sobą rozmawiamy o
tym, co się przed chwilą stało.
I
nagle ktoś puka.
To
psycholog szkolna z naszą wychowawczynią i resztą klasy a za nimi z opuszczoną
głową stoi Maja. Patrzę na nią przez moment, jest taka smutna. Po chwili
dziewczyna zostaje zwolniona z lekcji, natomiast my musimy zostać dłużej w
szkole.
Mamy
zorganizowaną godzinę wychowawczą.
Kochani,
wiecie dlaczego do was przyszłam?
- To ma coś
wspólnego z Mają – odzywam się pierwszy.
- Tak
Michał, chodzi o Maję.
- Nie
rozumiemy, co się dzieje?
- Jak
wy ją traktujecie? – pyta nas pani psycholog.
Dziewczyna,
jako jedyna nie zaliczyła egzaminu, a ty Wiola, pomimo że się spóźniłaś
wypędziłaś ją z ławki? Tak?
- No tak,
chciałam poprawić się na piątkę, – ponieważ w pierwszej ławce najlepiej słychać
– usprawiedliwia się Wiolka.
- No właśnie,
najlepiej słychać. – podsumowuje psycholog szkolna.
Nadal nie
wiem, o co jej chodzi?
A
teraz słuchaj uważnie – mówi do Wiolki. - Wyobraź sobie, że masz niedosłuch i
co tydzień przed ćwiczeniami, jakaś ambitna koleżanka lub ambitny kolega,
którzy chcą się poprawić na piątkę, wypędzają cię z pierwszej ławki. Ty wiesz,
że siadając dalej nie usłyszysz ani jednego słowa.
- Jak byś
się czuła?
- Nie wiem,
mam dobry słuch – odpowiada Wiola.
- No
właśnie, ty masz dobry słuch– mówi pani psycholog.
Wiecie,
dlaczego Maja często nadużywała słów: nie wiem? Bo tak naprawdę nie słyszała
pytania i wynikały z tego „zabawne” sytuacje. Zabawne jedynie dla was. Wiecie,
dlaczego codziennie prosiła was o zeszyty? Wszyscy milczeliśmy.
- Bo jest
leniwa? – pyta Wiolka.
-
NIE!!! BO JEST OSOBĄ NIEDOSŁYSZĄCĄ.
– Czy
wiecie, co to oznacza?
- Że trzeba
do niej mówić głośno – odzywa się Edmund.
- Tak,
trzeba do niej mówić: głośno, spokojnie, lecz starać się nie krzyczeć, ponieważ
krzyk odnosi odwrotny skutek. Ale najważniejsze jest to, by mówić
wyraźnie, patrząc w jej stronę – A wiecie dlaczego?
Milczymy.
- Bo to
pomaga w czytaniu z ruchu ust.
- Maja jest
osobą niedosłyszącą. Cały rok bała się do tego przyznać: nam nauczycielom i wam
koleżankom, kolegom. A wiecie, dlaczego?
Wszyscy
zaprzeczają głowami na nie.
- Bo się
wstydziła. Rozumiecie? Wstydziła się tego, że niedosłyszy. Wstydziła się
tak bardzo, że wolała wysłuchiwać pod swoim adresem epitety tupu: debil, niż
powiedzieć prawdę.
W tym
momencie patrzę na informatyczkę i wprost mówię:
- Czyli Maja
nie jest upośledzona? Jak tu pani profesor ją określiła. Maja po prostu jest
osobą niedosłyszącą – oznajmiam.
- Wyjdź z
sali! – rozkazuje babka od informatyki, ale nie robię tego. Chcę zostać na
godzinie wychowawczej. Nasza wychowawczyni wtedy mówi, że osobiście
przypilnuje, aby pani od informatyki przeprosiła Maję. A informatyczka na
twarzy robi się czerwona jak burak. Dobrze jej tak – myślę.
- Ale czego
się wstydziła? – wracam do rozmowy z panią psycholog. Przecież to taka
mała niepełnosprawność. Ludzie nie mają rąk, nóg – mówię.
- Tak
uważasz? Że to jest taka malutka niepełnosprawność? – pyta mnie pani psycholog.
- No tak. -
Odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Wyobraź
sobie, że jesteś młodym człowiekiem. Codziennie chodzisz do szkoły, czasem
spotykasz się z kolegami, ale nie do końca rozumiesz o czym mówią. Słyszysz
trzydziestu procentach. Wracasz do domu i zadajesz sobie pytanie: po co ja tam
byłem? Przecież nic nie rozumiałem. Jeszcze ktoś się ze mnie zaśmiał, ktoś dał
mi do zrozumienia, że jestem upośledzony. A jak prosiłem kogoś o
powtórzenie to koledzy się tylko denerwowali. I od nich często słyszałem:
- ‘’A to
nieważne,’’
- ‘’Powiem
ci potem,’’
- ‘’A
zapominałem.’’
- I teraz
też uważasz, że to taka mała niepełnosprawność dla młodego człowieka – pyta
mnie pani psycholog, a ja już milczę. Nie wiem, co mógłbym w tej chwili
powiedzieć. Przecież pani psycholog ma rację. Niedosłuch nie jest fizyczną
niepełnosprawnością. Nie widać go, ale bardzo negatywnie wpływa na psychikę
człowieka. On codziennie ma świadomość tego, że umyka mu życie. Że czegoś nie
dosłyszał, że czegoś się nie dowiedział, czegoś nie poznał.
- Ale ona
nie dała nam nawet szansy. Mogła się przekonać o tym czy faktycznie nie byłaby
zaakceptowana, czy faktycznie była by wyśmiana? – odzywa się Seba.
- Wystarczy,
że powiedziała o tym, że niedosłyszy w gimnazjum i się sparzyła. W momencie,
gdy ktoś chciał ją zranić, wiedząc, że Maja niedosłyszy - używał właśnie
takiego argumentu, nazywając ją głuchą. Dla niej oznacza to obelgę. Gdy kilka
razy przypominano jej, że jest trochę inna i cała praca nad akceptacją jej
niepełnosprawności w jednym momencie rozsypała się, jak przysłowiowy domek z
kart.
- Maja
zapamiętała to na długo. Im więcej zdarzy się w jej życiu takich sytuacji,
tym trudniej zaakceptować jest to, że niedosłyszy.
Pani
psycholog prosi nas, byśmy więcej nie śmiali się z Majki, bo problem
niedosłuchu dotyczy coraz większej liczby młodych osób. Już nie jest to choroba
tylko starszych ludzi. Problem ten może spotkać każdego. Jeszcze mówi bardzo
ważne rzeczy:, że osoby z niedosłuchem często słyszą, ale nie rozumieją
wypowiedzianych słów, szczególnie w hałasie, czyli na przerwach.
- Otacza nas
głośny świat i tracimy słuch – podsumowuje.
- Kochani,
proszę was bardzo pomóżcie Mai zaliczyć pierwszą klasę. Pożyczcie jej zeszyty i
pomagajcie na lekcjach. Mogę na was liczyć? – pyta.
- Tak,
oczywiście – odpowiadam w imieniu całej klasy. Po chwili wszyscy zgodnie
potwierdzają.
- Maja nie
przeniesie się do żadnej 1G! krzyczy pani psycholog, spoglądając wrogo na
informatyczkę. Nie przeniesie, bo jest mądra, pracowita i silna i z naszą
pomocą zaliczy wszystkie przedmioty. Bez wyjątku!
Jedna
godzina lekcyjna zmieniła całe moje życie. Nauczyła mnie tego, by nie oceniać
nikogo po pozorach. Teraz już wiem, że każdy powinien dostać szansę - i
ten silniejszy i ten słabszy. Trzeba iść do przodu, ale trzeba także obejrzeć
się dookoła siebie.
Teraz
inaczej postrzegam osoby niedosłyszące. Ciekawi mnie ich świat. Bardzo
chciałbym go poznać. A wy?
Komentarze
Niekiedy czytając dialogi nie wiedziałam kiedy mówi psycholog, a kiedy bohaterka bo pisałaś w takiej odmianie iż można to było tak odebrać.
W wolnej chwili chciałabym zaprosić cię tutaj:
http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/
Mam 18 lat i z niedosłuchem borykam się już prawie 6 lat.
Strasznie to męczące i krępujące.
Ciężko jest żyć w towarzystwie osób nietolerancyjnych na różne defekty :(
Poza tym bardzo podoba mi się to opowiadanie :)
Pozdrawiam.
Pisaliśmy pierwsze dyktando na j.p. i wiesz co? Powiedziałam przy calej klasie-NIE MOGĘ CZYTAĆ Z RUCHU WARG I JEDNOCZEŚNIE PISAĆ,bo noszę aparaty słuchowe. Polonistka stanęła obok mnie i mówi- napiszesz. Nie możesz być faworyzowana. Ale jak nie zrozumiesz zdania,powiedz STOP. Jako jedyna z klasy nie miałam ŻADNEGO błędu :) Otrzymałam piątkę, tak... piątkę.