Nie minął dzień, a zdarzyło się tak wiele. Całe moje plany odwórciły się o 180 stopni

Witajcie.

Piszę posta a jest 29 czerwca - trochę późno - ale zawsze.
Wracając do 9 czerwca. Pisałam, poprawiałam, pisałam. Jakoś dzień później postanowiłam pojechać do fundacji i dowiedzieć się, w jakim terminie organizują turnus rehabilitacyjny, bo w maju dostałam info o dofinansowaniu.
Przyszłam w sprawie turnusu i faktycznie dowiedziałam się, że termin to 10-24 października i turnus będzie się odbywał nad morzem. Trochę za dużo czekania - pomyślałam.
Gdy nagle, zupełnie przez przypadek dowiedziałam się, że dwa drzwi dalej jest firma, która organizuje projekt dla osób bez pracy. A projekt ten jak się okazało rusza za tydzień. Zajrzałam do środka i dowiedziałam się, że jeszcze jest jedno miejsce i mogę je zająć...
Czyli od 15 czerwca byłabym poza Warszawą i wyjechała na kurs. Jeszcze nie skończyłam studiów nadarzyła się taka okazja.
Praca jedna niedokończona
Praca druga nawet nie zaczęta.
Babka z którą rozmawiałam - powiedziała mi wprost: 

Wracaj do domu i pisz.

No to wróciłam i pierwszą pracę napisałam.

Potem zaczęły się schody.
Musiałam wrócić na 16 15 i porozmawiać jeszcze z jednym człowiekiem i miałam wrażenie, że ta rozmowa nie była udana. Na dodatek za mną ktoś czekał.
No nic - pomyślałam - Spaliłam sprawę. A przez pół dnia tak się cieszyłam, że  będę na fajnym kursie.
Wróciłam do swoich obowiązków.
Minął tydzień. Był piątek, godzina 17 00 Leżałam sobie z koleżankami na kocu i dostałam sms.
Czy nadal jestem zainteresowana kursem.
Oczywiście odpisałam, że jestem zainteresowana
W odpowiedzi przeczytałam: 

W takim razie 8 30  proszę być spakowaną i czekać pod pałacem kultury.

Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Za trzy dni miałam jechać się kształcić.
Następnego dnia miałam przedostatnie zajęcia na uczelni i znowu miałam wrażenie, że nie za dobrze słyszę. Że mogłoby być lepiej, że powinnam spróbować wypożyczyć system FM. Moje kolejne myśli były dość pesymistyczne
- Jest sobota, kto mi go pożyczy, fundacja pracuje w dni robocze.
Moment kulminacyjny nastąpił, gdy przypominajka  przypomiała mi, że  tego dnia jest spotkanie moich znajomych. Miała tam być koleżanka. Chciałam się z nią spotkać, porozmawiać i pomimo, że byłam głodna, zmęczona po całym dniu w szkole - pojechałam nad Wisłę.
I okazało się, że ona ma system FM w domu. Uratowała mnie. Nie wyobrażałam sobie, że jadę do Osiecka na tydzień i bardzo słabo słyszę co się dzieje na zajęciach, że nie mam tego komfortu. Tak mogło być, ale na szczęście - ja zawsze wiem gdzie pojechać i z kim porozmawiać :))) System FM odebrałam w niedziele i tak wyposażona pojechałam się kształcić :)))

15 czerwca przywitałam Osieck

Miejsce cudowne, Hotel pod Sosnami.

Zajęcia bardzo przydane. Mieliśmy tematy takie jak mediacje, negocjacje. Ten tydzień był taki psychologiczny, podparty przykładami. W pierwszym tygodniu było bardzo zabawnie.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 3

Związki osób słabosłyszących, głuchych

Odnośnie implantu Decyzja o operacji